niedziela, 24 czerwca 2012

Sienakosy! Сенокосы!

Dziwiuczys na ciaperysznich haspadaru-sienakosau, dumala ja, kali astatnim razom pratali my sieno. I nie pamataju. Pamataju dobre jak i dzie, ale kali dakladno - nie.
My wypraulalisia dawoli rana,brali z saboju abied, wadu i samaje hlaune - wilki, hrablie, warouki i balu (pazniej dapiszu jak wana nazywajecce, bo zabyla :( Najmalodszy zahrabali. Dobre pamataju, szto ni raz i nie dwa kryczali na nas, szto kiepsko praczem, kiepsko trymajem hrabli. Treba bylo hutko za daroslymi isci, kab uspieci zakidac na woza toje pakinutaje sieno, kab bylo czysciusienko. Czasam, kali jakijs "kusok" lazau daleko i nie chacielose isci pa jaho, abo prosto ni widno bylo, najczasciej dzied perszy zwartau nam uwahu i treba bylo biehczy za "drabnicaj". Patom my, dzieci, nauczylise, szto treba usiutko braci, nawat kali hete nie pa darozi...
Kali lapal nas doszcz, treba bylo hutko rabici kapicy, a patom szcze raz suszyci. Dobre nam wychodzilo razwalawannie kapic. My hete rabili hutko, biehali.

Najbolsz czakanym momantam bylo waroczannie da chaty na chfury! Nas backo, dzied, abo pakojny wujek padkidali da baby, katora uze sidzieli na werchu. Kali jechali praz wiosku, rwali z drew czereszni (czomsci czereszni as susiedau byli smaczniejszyje... ) i wsiaki lisci, katory my tuolki mahli schapaci.

Jak dzieci, my mieli szcze adno zadanie. Kali u kluni skinut uze sieno na storonu, my bieali po nium kab ubici jije, kab buolsz uliezlo. Uklektywali. Nam ni treba bylo pautarac i hete my welmi lubili. Zdajecca mnie, szto my traktawali sienakosy jak hulniu.
Maje uspaminy welmi cioplyje, chacia trochu i muczylis. I ad doszczu i az zary ucikali pad wozy, a usie weczerom hutka zasynali.

Dzis i kapic szto raz mensz i sienakosy uze nie usiudy. Waliki haziajiny rabiat ciuki abo, musi uze najczasciej beli. Na szczascie udalose mnie zniac paru cikawych sienakosnych krajawidau. Dadam ich pazniej, a tymczasam czastuju Was zdymkoj z cyrylicznoj staronki. Naslazdajcies! Krasota!